sobota, 22 stycznia 2011

To co z tego, że wali mi się mój świat? Nikogo to przecież teraz nie obchodzi.

Może gdybym nie była tak egoistyczną gwiazdką muzyki, potrafiłabym zakochać naprawdę i żyć szczęśliwie?
- Ta woda sodowa sławy uderzyła ci do głowy! - krzyczał do mnie mój chłopak, a ja jedynie żułam gumę owocową ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.
- Nic mi nie uderzyło do głowy. Za 10 minut mam występ, możesz mnie nie denerwować jeszcze bardziej niż jestem?! - odkrzyknęłam mu przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą, a menager rozmawiał jeszcze z dźwiękowcami.
- Nie w takiej dziewczynie się zakochałem! - powiedział gorzko grożąc mi palcem przed nosem jak małemu szczeniakowi, który pogryzł nowe buty.
- Wiesz, że dzięki mnie twoją muzykę też usłyszano na większą skalę? - spytałam cicho, lecz zaraz pożałowałam tych słów. Zacisnął mocno zęby i zmarszczył brwi. Powiedziałam za dużo.
- Tak, wiem.. ale zauważ, że dzięki mnie, ktoś usłyszał ciebie. - powiedział ze zmarszczonym czołem, był bardzo zdenerwowany, ale ja również nie miałam ochoty odpuścić. Minuty mijały i czas uciekał..
- Nie chcę się kłócić o takie byle gówno, Max do cholery! - krzyknęłam. Miałam ochotę zacisnąć mocno dłonie na włosach i przetrzeć twarz dłońmi by zetrzeć z niej całą złą energię, ale nie zrobiłam tego wiedząc, że wizażystka namęczyła się nad tym makijażem, tak samo jak i fryzjer nad tą fryzurą, którą za moment i tak ukryję pod delikatnym materiałem kaptura bluzy.
- Ja też nie chcę. - powiedział chodząc nerwowo tam i z powrotem.
- To czemu to wszystko przeciągasz zamiast pogodzić się? - spytałam szeptem zerkając na idealnie pomalowane paznokcie u dłoni. Zwiesiłam je swobodnie w dół, by po chwili podejść do niego i chwycić ciepło jego dłonie.
- Sam już nie wiem.. Nero, to wszystko już mnie przerasta. - odpowiedział patrząc na mnie ze smutkiem w oczach, a ja zaczęłam czuć strach i nieopisany żal. Coś zaczęło ściskać nieprzyjemnie moje serce, a chłodna obręcz zaciskała się na mojej krtani.
- Co masz na myśli? - spytałam, gdy nie po raz pierwszy nie wiedziałam co on myśli. Zagryzł dolną wargę ust, a jego oczy lekko zaszkliły się od napływających łez.
- Nero, za dwie minuty wchodzisz! - wtrącił się menager, lecz nie słuchałam go.
- Max? - spytałam cicho przyglądając mu się badawczo, gdy zamknął ciepło w swoich dłoniach moje dłonie.
- Wybacz, ale ja tak dłużej już nie mogę. - odpowiedział, po czym zbliżył swoją twarz do mojego policzka. - Żegnaj. - dodał i musnął go lekko swoimi ciepłymi wargami ust, które tak niewątpliwie uwielbiałam. Rozluźniał powoli uścisk, a ja czułam coraz silniejsze ciągnięcie mnie za przedramię w stronę sceny. Pierwszy raz czułam się tak bardzo zagubiona i osamotniona. Wokół mnie czułam chaos, zamęt, a nie słyszałam nic poza jego głosem, biciem mojego serca i oddechami. Jego słowa rozbijały się w mojej głowie jak piłeczka do ping ponga 'Żegnaj. Żegnaj.. Żegnaj... '.
- To koniec? - spytałam bezgłośnie patrząc cały czas na niego, gdy wkładałam ciemne okulary przeciwsłoneczne na nos i założyłam kaptur bluzy na głowę. Zanim menager wypchnął mnie na scenę, zobaczyłam ostatni raz jak Max wychodzi. Serce mi pękło, gdy zobaczyłam jego smutne spojrzenie i próbę wysilenia się na uśmiech.
- Witajcie kochani! - zawołałam wesoło po chwili stojąc już przed mikrofonem, gdy menager wypchnął mnie na scenę i nie pozostało mi nic poza podbiegnięciem do niego. Wyciągnęłam mikrofon ze stojaka i podeszłam do krawędzi sceny. - Mam nadzieję, że będziemy się dziś świetnie bawić! - krzyknęłam donośnie tak, że po hali rozniosły się głośne piski i krzyki. Strach i ekscytacja. Uniosłam lekko kąciki ust, mimo że w środku trzęsłam się cała i chciałam wrócić do mojego pokoju przepełnionego błogą ciszą.
To co z tego, że wali mi się mój świat? Nikogo to przecież teraz nie obchodzi.